W przeszłości.. kiedyś wściekałam się na siebie, kiedy byłam najsłabsza – i nigdy nie przepraszałam tej wersji mnie, dopóki nie uświadomiłam sobie, że bycie bezbronnym czasami jest po prostu normalną częścią bycia człowiekiem. Zawsze byłam ramieniem dla innych, ale nigdy nie dla siebie; na którym można było się oprzeć, przyjacielem do słuchania i ramionami, które dawały taką pociechę; więc w tamtym czasie, kiedy w końcu nastał, kiedy to właśnie ja byłam tą, która – potrzebowała pomocnej dłoni do ratunku; ratunek nie nadszedł, kiedy szukałam go wszędzie, ale nie we mnie właśnie – prawie przeklęłam siebie za to, że jestem tak krucha, bo jak mogę pomóc innym, gdy jestem w takim stanie? I kto jest dla mnie ? Jeżeli ja jestem dla wszystkich a nikt dla mnie..
Koniec końców, szukając pomocy wszędzie; Najlepszą pomoc otrzymałam od siebie samej, żyjącej w błędzie.. znajdując pomocną dłoń - moją, na końcu mojego ramienia.
W dzisiejszych czasach powoli, ale w pełni rozumiem tą stronę mnie: że to w porządku być tą osobą, która będzie potrzebowała kogoś do płaczu; to nie wstyd upaść czasem na kolana, czy prosić o pomoc, kiedy czuję się tak słaba i krucha; nie zawsze silna. Wybaczam sobie kiedy czuję się źle w stosunku do siebie, kiedy jestem na niższym poziomie niż zawsze – to się nigdy więcej nie powtórzy, ale zdarzy się jeszcze wiele razy, ale nie ma nic w złego
Wybaczam przeszłej mnie ,za to czego wtedy nie rozumiałam, a rozumiem dziś.