Poznajcie Sylwestra, kocurka 9 letniego przyniósł starszy Pan do naszej przychodni - przerażony, bo chłopak podrapał go po rękach, i żądał uśpienia teraz natychmiast. Właściciel nie chciał robić mu żadnych badań, po prostu chciał go uśpić. " Jest agresywny "
Wysłaliśmy go na obserwację dwa tygodnie, ale po dwóch tygodniach powrót, chce go uśpić. Nie zaatakował Pana przez ostatnie dwa tygodnie, a zadrapania na rękach już się goiły. Właściciel bał się bo mieszka sam, że kot przyszedł do niego, czy na niego się położyć w nocy , że go udusi.. ? ( Podobno typo też brak jakieś leki, no widać ,że taki trochę znerwicowany nieco i przeżywa)
Kotek był żony Pana, kotka przyniosła córka. Żony już nie ma, nie wiadomo od kiedy, kotek przychodził na szczepienia, pazurki, regularne odrobaczenie. Ale ogólnie to nie wiadomo jak tam ten właściciel się z nim obchodził, różni ludzie, różne zachowania, mógł nawet nie odczytać jakiegoś sygnału który kot mu wysyłał, no w każdym razie, nie wiadomo co tam się działo, czy kot też miał odpowiednie warunki, albo kot samotnik nie lubi być dotykany od tak. Podrapał tego starszego pana podobno jak chciał go pogłaskać, przy jedzeniu chyba, albo od tak jak go chciał pogłaskać . Coś w tym stylu, już tak pamiętam jak przez mgłe bo ostatnie dni to takie trochę stresowe u mnie czy wszystko się uda. W karcie wpis ostatni taki dwa lata temu. Że kot jakiś agresywny, coś w tym rodzaju. Szczerze to dla mnie bardziej to wyglądało, jakby chciał się go pozbyć już. No umówmy się, zazwyczaj ludzie chcą dawać jakieś leki, albo przebadać co się dzieje, a tu odzew zerowy. Może kot był, bo był i trzeba się było nim zająć.
Przejęłam kitka, przebadałam sobie kitka, wszystko w porządku, tarczyca w porządku, trzustka coś niby na USG, ale wyniki też wyszły takie niejednoznacznie. No kot zdrowy jak byk. Przerażony u mnie, je normalnie, ale strachliwy , obserwuje sobie moje kanarki, no przebywa sobie. Delikatnie chodzi, z dnia na dzień stracił dom i nie wiedział co chłop chciał z nim zrobić. Tak łatwo odbierać życie niewinnemu stworzeniu co? Ja po prostu nie pojmuje jak można tak , no zdrowego kota chcieć zabić, bez prób żadnych, no nie czepiam się wiem ,że są różne sytuacje nawet finansowe, ale no to nie było rozwiązanie, przecież jest tyle różnych sposobów. No jakbym kota nie wzięła to od trzech dni by nie istniał. Rozumiem, jak są już ciężkie przypadki, nowotwory, zwierzę się męczy wychudzone, no wiadomo, ale od tak ? Bo podrapał? No proszę.
Zwierzę to odpowiedzialność na lata. No kurde masz w rękach czyjeś istnienie. I to ty jesteś za nie odpowiedzialny. Patrzy na ciebie, widzi cię, jest zależne od ciebie. Masz władze nad jego życiem, więc proszę nie odbieraj go tak łatwo , bez żadnych prób. Przecież życie jest bezcenne.
Prawda jest ciężkie. Ale jest też piękne. Chciałabym żebyś też to dostrzegł.
Pracując w przychodni mogę jasno stwierdzić, że czasem te zwierzęta są bardziej ludzkie, niż niekiedy ludzie. Widziałam już tyle, że to mnie męczy.
I zdaje sobie , że wszystkich się nie uratuje. No nie jesteśmy bogiem, siłą, wszechświatem z jakąś magiczną mocą, w cokolwiek tam wierzysz, nie mamy władzy nad wszystkim, ale nad czymś mamy. Każdy komuś może pomóc.
Zareagować. Podpowiedzieć. Wyciągnąć rękę. 10 sekund szalonej odwagi. Odważ się, mów. Działaj. Cokolwiek. Ale rób, dobrze, obiecaj mi. To cokolwiek, ta chwila jest ważna, to jedno życie ma znaczenie.
Powiem prosto z mostu - ścierwo nie człowiek. Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy biorą zwierzęta w zasadzie tylko po to aby je skrzywdzić. Swojego poprzedniego kota miałem prawie 18 lat i przez ten cały czas dbałem o jego dobrobyt najlepiej jak umiałem.